Tydzień temu odebrałem auto od Orła. Co za tym idzie - jak łatwo się domyślić - zakończona została również faza trzecia (zawieszenie). Jeszcze raz muszę wspomnieć o niesamowitym podejściu Orła do tematu. Z resztą, aby nie być gołosłownym, zapraszam do czytania i oglądania.
Zawieszenie
Jak wspominałem wcześniej, wszystko, co nosiło jakieś ślady zużycia, wymienione zostało na nowe. W zasadzie tylko wahacze są stare, jedynie zregenerowane i pomalowanie. Oczywiście ich gumy, tak jak wszystkie, wymienione zostały na poliuretany (twardość 85 ShA). Pozostałe elementy, takie jak łączniki stabilizatorów, końcówki drążka itp. są nowe.
Tak się to prezentuje:
Konserwacja
Cały spód został zdarty do gołej blachy, a następnie oczyszczony, zabezpieczony, zagumowany i w końcu pokryty lakierem. Konserwacja polimerowa powinna zapewnić spokój na bardzo długo - raczej nie ma szans, żeby zaczęła tam zagnieżdżać się rdza. Konserwacja pomalowana została kolorem zbliżonym do nadwozia, choć bardziej matowym, natomiast elementy zawieszenia jako kolor główny otrzymały połyskującą czerń i złoty metallic jako kontrast. Całość, wraz z miedzianymi przewodami hamulcowymi i paliwowymi prezentuje się niesamowicie!
Kilka zonków
Zawsze przy pracy nad autem pojawi się jakaś skucha. A zwykle więcej niż jedna - ich ilość najczęściej jest wprost proporcjonalna do stopnia skomplikowania prac. Także tutaj nie udało się uniknąć drobnych niespodzianek.
Jedna sprawa, to zmęczenie materiału. Dało się to poznać standardowo po pękających i kruszących się spinkach i zatrzaskach. Również zbiorniczek wyrównawczy nie uniknął tego typu problemów i odpadł jeden jego króciec po dotknięciu.
Jadąc do Orła najwidoczniej musiałem przebić oponę. Lewa przednia ma delikatne pęknięcie - niewidoczne gołym okiem, ale wystarczające, aby powoli uciekało powietrze. Mała to strata, bo planowany zestaw hamulców i tak wymusi zmianę średnicy felg na 18 cali, a co za tym idzie, opony i tak muszą być wszystkie nowe.
Niemiłym zaskoczeniem okazało się łożysko dyfra, a w zasadzie jego brak. Ktoś składający wcześniej dyfer uznał, że fajnym pomysłem będzie zastąpienie łożyska czerwonym silikonem... Dodatkowo, w dyfrze nie było założonych żadnych zabezpieczeń, więc teoretycznie wałek atakujący i półosie trzymały się w nim na słowo honoru.
Jazda na gwincie
BC Racing okazał się strzałem w dziesiątkę. Przy obecnym ustawieniu twardości, tj. 20/30 z przodu oraz 10/30 z tyłu zawieszenie jest tylko trochę twardsze od seryjnego. Jedzie się na nim bardzo dobrze, auto ładnie trzyma się drogi nie powodując wypadania plomb z zębów (jeśli ktoś takowe ma, ja nie miałem póki co tej wątpliwej przyjemności). Możnaby jeszcze ustawić trochę twardziej, ale do tego potrzebna mi jest rozpórka kielichów - obawiam się pęknięcia przedniej szyby.
Małe poprawki
Zawsze po mocno zaawansowanym dłubaniu w aucie jest coś do poprawy. Wiadomo, nikt nie jest alfą i omegą i zdarzy się o czymś zapomnieć. Poza tym niektóre rzeczy wyjdą dopiero na trasie. U mnie nie ma jednak tego dużo. Przede wszystkim słychać tarcie w przednim prawym kole przy prędkościach > 30 km/h. Na 99% jest to tarcza kotwiczna. Wystarczy ją wyregulować i będzie ok - dzisiaj się tym zajmę. Druga sprawa, to dystanse przednich kół. Niestety do odbioru nie zdążyły przyjść dłuższe śruby, a nie bardzo dało się przełożyć odbioru, więc jechałem ostrożnie, ale bez dystansów z przodu. Jak pisałem wcześniej - koła i tak będą inne, więc nie wiem, czy coś w ogóle będę teraz z tym robił. Przez zimę Złota i tak raczej nie opuści garażu.
Podsumowanie
Wszystko jest dokładnie tak, jak chciałem. Warto było trochę poczekać i za jednym razem załatwić dwa tematy. Czy zdecydowałbym się dać do zrobienia Orłowi inne auto? Zdecydowanie tak. Czy drugi raz powierzyłbym mu moją perełkę? Bez wątpienia. Facet wie co robi, ma do tego cierpliwość i talent. Na prawdę szczerze polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.