Zacznijmy od tego, że blaszki zostały niesłusznie oskarżone, bo po zdemontowaniu wydechu i części osłon, kiedy można było obejrzeć wał z każdej strony, wszystkie ukazały się na swoich miejscach. Podejrzenia nie były jednak bezpodstawne, bo elementy wirujące takie jak właśnie wał, czy chociażby przecież koła wpadają w wibracje w przypadku braku wyważenia, blaszki wydawały się więc idealnym podejrzanym. Zwłaszcza, że pojawienie się problemu poprzedził dźwięk odpadającego czegoś metalowego (teraz już wiem, że najprawdopodobniej była to jedna ze ściętych śrub).
Drugi podejrzany ukazał się naszym oczom po bliższym przyjrzeniu się i poruszaniu wałem. Guma łącząca skrzynię biegów z wałem, zwana tłumikiem drgań lub też łącznikiem elastycznym to okrągły element z sześcioma otworami z tulejkami rozstawionymi w parach. W obrębie każdej pary jeden otwór jest amortyzowany i wzmocniony od strony przeciwnej do kierunku obrotu, aby wytrzymywać szarpnięcie przy przyspieszaniu. Drugi, analogicznie, skonstruowany jest w ten sam sposób od strony zgodnej z kierunkiem obrotu, aby amortyzować siły oddawane na wał od strony napędu podczas odpuszczania gazu. Jedna z tych par się poddała. Zapewne początkowo jeden otwór, amortyzujący odpuszczanie gazu, sądząc po objawach. Z czasem dołączył do niego drugi z pary pozwalając na tak duże odchylanie wału od osi, że zaczął skrobać o wzmocnienie tunelu, co za chwilę będzie widać na zdjęciach. Kawałek dalej wał skrobał też krzyżakiem o osłony termiczne.
No dobrze, ale dlaczego ta guma się poddała? W normalnej sytuacji powinna wytrzymać sporo więcej. Ludzie jeżdżą w sporcie korzystając z tych gum, nie oszczędzają auta, często dysponującego o wiele wiele większą mocą i gumy owszem poddają się, ale powiedzmy raz w roku. A u mnie? Nie powinna przecież mieć aż tak ciężko.
Odpowiedź na to pytanie przyszła podczas zdejmowania wału, który według pierwotnego planu miał jechać do firmy Dul-Mar w Mielcu na ponowne wyważenie. Skoro mieliśmy umówiony termin to warto było dla zasady go podrzucić, mimo że wyważenie wydawało się być ok. Wał został więc zdemontowany i... znalazł się sprawca całego zamieszania. Wał nachodzi na trzpień wychodzący ze skrzyni taką tulejką z gumą od środka. To zapewnia wyosiowanie go prawidłowo ze skrzynią. No i ta właśnie gumka była rozerwana, wybita, coś takiego. To ona padła jako pierwsza, pozwalając na niewielkie odchylenie wału od osi, co prawdopodobnie powodowało drgania przy 180 km/h. Delikatnie musiał być naruszony otwór "hamujący" w łączniku elastycznym, dlatego działo się to głównie przy odpuszczaniu gazu. Im więcej sytuacji z wibracjami, tym mocniej wspomniany otwór się zużywał i w końcu puścił całkowicie, co skutecznie obniżyło moment pojawiania się wibracji (i to dużo silniejszych niż wcześniej) do 150 km/h. Niewiele wystarczyło, aby poddał się drugi z pary i przepis na katastrofę gotowy. Tak wyglądało to wszystko po zdemontowaniu:
Jak już pisałem, wał tak czy tak postanowiliśmy podrzucić do Dul-Maru, skoro byliśmy dogadani. No i tu niestety niemiła niespodzianka, bo firma była przygotowana na wyważenie, a po oględzinach okazało się, że wał trzeba rozebrać, dobrze sprawdzić, wymienić krzyżak (bo jak się okazało, również ucierpiał w tej całej masakrze i miał luzy) i nabić nową tulejkę z gumą, więc wał miał być gotowy dopiero na kolejny dzień. To zmusiło mnie do pozostania w Tarnobrzegu na noc.
Na drugi dzień wał był gotowy. Został naprawiony, ponownie wyważony i pomalowany. Dul-Mar potwierdził, że tulejka z gumą była sprawcą problemów. Dodali tylko, że to nie jest ich robota, oni te tulejki kupują gotowe i ta poprzednia miała wadę fabryczną. Naprawa nie odbyła się więc w ramach gwarancji. No trudno, pozostaje mieć nadzieję, że kolejna będzie już pozbawiona wad.
W międzyczasie MGarage zajęło się kompresorem klimatyzacji, który we wrześniu okazał się być rozszczelniony. Używany regenerowany jest zaledwie o 1/5 tańszy od całkowicie nowego, więc nie było co się zastanawiać i wybrałem nówkę.
Zmieniona została również pompa wspomagania, ponieważ poprzednia strasznie wyła, zwłaszcza kiedy dokręcało się kierownicę do skrajnego położenia z jednej czy drugiej strony. Nie miała również siły manewrować na parkingu, więc można powiedzieć, że w zasadzie nie miałem wspomagania. Również została wymieniona na nową. Z racji, że zrobiłem jej jakieś zdjęcia (tej nowej), to zamieszczam je poniżej.
No i to tyle. Zadowolony wracałem do domu, ale po drodze zauważyłem kilka kolejnych rzeczy, które zmazały mi banana z twarzy. Przede wszystkim nowa pompa jest głośna. I to serio głośna. Ze środka ma się wrażenie, że w aucie zamontowany jest kompresor, bo wyje/szumi wraz z obrotami. No ale działa, więc chyba nic z tym nie zrobię. Druga rzecz, to piszczy pasek wielorowkowy. Nie wiem tylko, czy ten główny, czy dodatkowy, który napędza kompresor klimy. Wybieram się w przyszłym tygodniu do Mikera, więc namierzymy źródło problemu. No i ostatnia rzecz, to przy przyspieszaniu rośnie temperatura wody, co rzuca podejrzenie jednak na główny pasek, bo możliwe że ślizga się na kole pompy wody (przylega tą gładką stroną, nie z rowkami). Więcej będzie wiadomo w przyszłym tygodniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.